24 kwiecień
-
DST
77.50km
-
Czas
05:12
-
VAVG
14.90km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Gilewiczem udaliśmy się pociągiem do Krzeszowic, skąd ruszyliśmy w kierunku północnym. Tam znajduje się tzw. Diabli Most, a raczej to, co z niego zostało:Diabli Most
© bradi
Podobno jacyś mnisi wybudowali go w średniowieczu, nie wiem - Gilewicz coś o tym opowiadał. W każdym razie okolica obfitowała w malowniczo ułożone drzewa, skały, rzeczki i ścieżki.
Niedługo potem, przy tzw. Źródełku św. Eliasza spotkaliśmy bikera z Jaworzna, z którym chwilę pogawędziwszy, i posiliwszy się pożywnymi bananami, odbiliśmy w prawo, na pieszy szlak żółty, który miał nam służyć za drogowskaz przez resztę dnia:Jak widać źródło ma kształt serduszka
© bradi
Szlak ten nie jest dla rowerzystów łaskawy: obfituje w strome podjazdy pełne luźnych kamieni i liści, oraz oczywiście stare dobre błotko. Co i rusz droga zawalona jest jakimś drzewem, co daje okazję do poćwiczenia kolarstwa przełajowego:
Na domiar złego oznakowanie szlaku jest mało intuicyjne i sporo kluczyliśmy i błądziliśmy:Gdzie teraz...?
© bradi
Te drobne niedogodności równoważy sporo pięknych widoczków które napotkać można po drodze:Sad przy szlaku nieopodal Paczółtowic
© bradiPiękna żwirowa droga przez pola, z nie mniej malowniczym krzakiem
© bradiTypowa sceneria Jury na zachód od Krakowa: wzgórzyście, zielono
© bradi
Szlak opuściliśmy w Będkowicach, gdzie po niezgorszych pierogach w "Brandysówce", przejechawszy Dolinę udaliśmy się w drogę powrotną - wzdłuż drogi nr. 94 na Olkusz, która dobrze nadaje się na jazdę rowerem: duża widoczność, gładki asfalt, szerokie pobocze.