Mistrzostwa Zrzeszenia LZS – „Złote Koło” Dobczyce 2011
-
DST
90.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień był małą odmianą od rutyny - oglądałem odbywające się w Dobczycach zawody juniorów, wraz z Maksem i innymi młodszymi juniorami z WLKS Krakus.
Spotkałem się z Maksem o 15.30 i pojechaliśmy przez Myślenice do Drogini, na której o 17 odbyć się miał pierwszy etap trzydniowego wyścigu zwanego "Złote Koło". Była to czasówka na pięknej trasie wzdłuż zalewu Dobczyckiego, na dystansie 4.8km, z metą w Brzezowej. Myślę że nie skłamię, kiedy powiem że 75% trasy prowadzi pod górę, momentami dość stromo. Tym bardziej szokuje rekord trasy, ustanowiony przez Rafała Majkę - 7:54. Majka podpisał w tym roku zawodowy kontrakt z Saxo Bank, ostatnio kończąc kluczowy etap w Kalifornii na 11. miejscu. Tego 21-letniego wychowanka WLKS Krakus na pewno czeka pełna sukcesów kariera. Przed startem
© bradi
Na starcie ~90 młodych kolarzy z całej Polski rozgrzewało się na trenażerach - wokół było słychać tylko szum sprawnie pracujących napędów, pogawędki między zawodnikami i ostatnie wskazówki trenerów. Zostawiłem kask przy samochodzie Krakusa i pojechałem poszukać sklepu. Kiedy wróciłem, trasa była już zamknięta, więc dojechałem do mety od drugiej strony, objazdem.Linia mety
© bradi
Zjechałem kawałek w dół, po drodze uważając na zawodników którzy już wystartowali, i dołączyłem do ekipy Krakusa (juniorzy młodsi, którzy dziś nie startowali) przy drodze na najbardziej stromej części podjazdu. Stałem i robiłem zdjęcia, podczas gdy młodzi Krakusi dopingowali przejeżdżających ludzi. Niektórzy dyszeli i jechali zygzakiem, inni cisnęli równo i z wysoką kadencją. Najwięcej okrzyków zbierali oczywiście juniorzy Krakusa :)Zawodnik #1
© bradifull opcja
© bradiZawodnik #2
© bradiZawodnik #3
© bradiDoping dla Krakusów :)
© bradi
Na koniec podjechaliśmy na górę pod metę, gdzie czekał Rafał Majka, który pochodzi z okolic Dobczyc. Nie miałem odwagi podejść i coś zagadać :)Ostatni zawodnik przekracza linię mety
© bradiRafał Majka
© bradi
Potem rozdzieliliśmy się i zabrałem się do powrotu do domu. Niestety okazało się, że kask został w aucie Krakusów, które zdążyło już odjechać, i wracałem o zmroku bez ochrony głowy - było nieciekawie. Kiedy dotarłem w końcu do drzwi, właśnie zaczynało padać.