bradi prowadzi tutaj blog rowerowy

Chasing Pavements

Maraton szosowy w Miechowie "Lato 2011"

  • DST 75.00km
  • Czas 02:11
  • VAVG 34.35km/h
  • Sprzęt Corratec
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 sierpnia 2011 | dodano: 15.08.2011

Młodzieżowy Dom Kultury w Miechowie od paru lat bardzo aktywnie promuje region poprzez organizowanie różnorodnych amatorskich imprez rowerowych - od rekreacyjnych jazd, przez czasówki po wyścigi. Moja poprzednia wizyta w tym rejonie, podczas tegorocznego Małopolskiego Wyścigu Górskiego, zostawiła bardzo pozytywne odczucia - po prostu bardzo tam ładnie :).

Udało się wrócić z Leśniówki dzień wcześniej niż planowałem, dlatego w niedzielę rano zdecydowanym ruchem ręki zgasiłem budzik i zebrałem się szybko do auta, w 40-kilometrową trasę krajową siódemką. Byłem przekonany że nic nie zostawiłem, w końcu robiłem już takie wypady niejednokrotnie w tym roku. Kiedy dojechałem na miejsce, w rejonie startu wciąż było niewielu kolarzy, a rejestracja przebiegła szybko. Zacząłem się leniwie przechadzać między autami oglądając rowery przyjezdnych, zastanawiając się gdzie pojechać w ramach rozgrzewki (nie wsiadałem na rower od środy), kiedy dotarło: zostawiłem buty rowerowe.

Szybka decyzja: godzina jest 8:40, wyścig zaczyna się o 10 - da się zrobić, ale na styk. W pół godziny dojeżdżam do domu, po drodze łapiąc się chyba na każdy możliwy fotoradar, wpadam do środka, porywam buty, i pędzę z powrotem. Na miejsce docieram o 9:55, kiedy ludzie zaczynają ustawiać się do startu. Szybkie przebranie się i wypakowanie roweru, o mało co nie zapomniałem wziąć z auta numerka startowego. Udało się zdążyć.

Na szczęście pierwsze 5 kilometrów to była honorowa parada do linii startu, nie trzeba było od razu płuc wypluwać. Początek dość łagodny, dopiero na pierwszej górce straciłem kontakt z czołówką, ale wspólnie z innymi dogoniliśmy po zjeździe. Przed drugim podjazdem był męczący odcinek pod wiatr, na którym zaciskałem zęby żeby tylko nie odpaść od grupy. Kiedy zaczął się podjazd, odpuściłem, wolałem zostać z tyłu niż zarżnąć się na samym początku.

Tak się jakoś ułożyło, że całe następne okrążenie jechałem z młodym na oko chłopakiem we wdzianku Magazynu Rowerowego. Na szczycie pierwszej górki stali jego rodzice, zagrzewając go do walki i podając mu bidony. Przed końcem drugiej rundy dogoniło nas dwóch zawodników, jakiś młodzian z Tarnowa i niejaki Szczepan, którego kiedyś poznałem na Cichym Kąciku. Jechaliśmy z nimi aż do końca, dobrze się jechało, chociaż czułem że jestem słabszy od nich na płaskim.

Na ostatnim podjeździe na rundach odjechaliśmy ze Szczepanem pozostałym , i we dwójkę jechaliśmy ku mecie. Na kilka kilometrów przed końcem Szczepan przyspieszył na płaskim i nie miałem siły go gonić, kalkulując że może będzie jakiś podjazd jeszcze przed metą. Nie przeliczyłem się. Na sam koniec zaserwowano nam podjazd na Widnicę, lokalną Golgotę, zaczynający się na 1,2km przed kreską. Nie miałem pojęcia co mnie czeka. Na pierwszej ściance poszedłem ile sił w nogach, chcąc jak najszybciej przegonić Szczepana, co mi się udało. Ale potem nachylenie wcale nie spadało i na pół kilometra przed metą poczułem że kończą mi się przełożenia. Ostatnie metry były bardzo ciężkie, ale nie tylko ja pękałem.

Moja facjata na maratonie w Miechowie © Maria Abramczyk


Na mecie (z Widnicy, jak sama nazwa wskazuje, jest bardzo ładny widok) byli już Antek i Mateusz, chwilę potem dojechał Robert. Zamieniłem parę słów z innymi kolarzami, i zjechaliśmy na ciepłą zupę z powrotem do Miechowa. W tym miejscu muszę zwrócić uwagę na fakt, że wpisowe wyścigu wynosiło dokładnie 0 złotych, właśnie tak, darmowa impreza, a dostaliśmy posiłek, numerki startowe, pomiar czasu, puchary dla najlepszych i bardzo miłe panie wolontariuszki. MDK w Miechowie rządzi!




komentarze
robin
| 19:48 poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | linkuj I nie było pomyłek! Przednia impreza. Pozdrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miest
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]