Dolomity, dzień czwarty: Passo Campolongo, Passo Valparola
-
DST
90.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wracamy w północne góry, a im dalej na północ tym są wyższe. W programie Passo Campolongo, tylko cztery kilometry szosy nad Arabbą, przez którą przejeżdżaliśmy drugiego dnia zjeżdżając z Pordoi. Najpierw jednak trzeba się dostać do Arabby, a ta jest położona 600 metrów wyżej od naszego Alleghe. W tym celu udajemy się po raz kolejny do Caprile ta jakbyśmy jechali na Fedaię, i skręcamy w miejscowości Savinier di Laste, na trasę która wygląda tak.Droga w trawie
© bradiDigonera
© bradiWyjeżdżając z tunelu
© bradi
Po drodze spotykamy ekipę Niemców na szosówkach, w słusznym już wieku. Takich turystów jest na tych drogach sporo - nie tylko młode koksy mogą jeździć po Dolomitach :). Często trafiają się też sakwiarze płci obojga, i ludzie na MTB. Jednak choć na brak innych cyklistów nie można narzekać, to ich ilość jest niczym w porównaniu z motocyklistami. Dosłownie co minutę słychać z tyłu pierdzenie ich silników, po czym wyprzedzanym się jest przez kilkuosobową grupę odzianych w skóry turystów. Najgorzej jest w tunelach, gdzie hałas zwielokrotnia się odbijając od ścian. Ciężko zrobić zdjęcie, żeby nie złapać któregoś z nich w kadrze. Podobno w sezonie jest ich jeszcze więcej. Postój w sklepiku przed Arabbą
© bradiDroga do Arabby
© bradi
Do rzeczy jednak. Po ciut bardziej stromym kawałku wyjeżdżamy na wypłaszczenie przed Arabbą, o którym pisałem drugiego dnia. Widoki równie przyjemne jak wtedy. W Arabbie skręcamy na właściwy podjazd na Campolongo, który okazuje się niezbyt trudny - i pełen cyklistów, z racji tego że jest częścią popularnej pętli Corvara-Passo Gardena-Passo Sella-Passo Pordoi-Passo Campolongo-Corvara, ale o tym za chwilę. Z serpentyn Campolongo jest świetny widok na całą wschodnią stronę Pordoi, którędy ostatnio zjeżdżaliśmy.Passo Campolongo
© bradiVai! Vai!
© bradi
Z Campolongo zjeżdżamy do Corvary, miasta pełnego turystów, duża część z nich to cykliści. Dziesiątego lipca odbędzie się tu Maratona dles Dolomites, niezwykle popularny maraton szosowy po Dolomitach. Na trzech trasach po okolicznych przełęczach wystartuje prawie 10 tysięcy zawodników, a wszystkie miejsca zostały wykupione już parę miesięcy wcześniej. Dlatego Corvara już teraz roi się od kolarzy, zjeżdżających powoli z całej Europy i przygotowyjących się do startu.Takie tabliczki są przed każdą przełęczą - w zimie zamykają je ze względu na śnieg
© bradi
Nie zabawiamy w tym mieście zbyt długo i od razu zaczynamy podjazd na Passo Valparola. Nie zrobiłem zbyt wielu zdjęć na podjeździe, który i tak w znacznej części prowadzi przez las, odsłaniając szczyt dopiero na 2 kilometry przed końcem. Na górze jest kilkaset metrów wypłaszczenia, mały staw i Muzeum Pierwszej Wojny Światowej. Przez te grzbiety przebiegała bowiem przez długi czas granica włosko-austriacka, dlatego stały się linią frontu podczas tej krwawej wojny. Do tej pory w topniejących lodowcach odkrywane są zwłoki żołnierzy. Ale o tym innego dnia.
Widoki na szczycie były najładniejsze jakie widziałem w Dolomitach do tej pory.Passo Valparola
© bradiUnder the Flamme Rouge
© bradiWypłaszczenie na szczycie Valparoli
© bradiEkipa turystów zmaga się z Valparolą
© bradiStamtąd przyjechaliśmy
© bradi
Valparola leży zaledwie 70 metrów w pionie nad inną przełęczą, Passo Falzarego, łączącym Cortinę z Arabbą. Zjechaliśmy z niej długim, 20-kilometrowym zjazdem aż do domu. Ponieważ na trasie serpentyny były rzadko rozmieszczone, rozdzielone długimi prostymi, jechało się bardzo szybko. Gdybym miał licznik, być może dowiedziałbym się że pobiłem swój rekord prędkości.