Dolomity, dzień piąty: Passo San Pellegrino, Passo Valles
-
DST
100.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś mieliśmy w planach jechać na południe, trasą dookoła jeziorka Lago del Mis, jednak Mateusza trochę brzuch bolał i zawrócił w Cencenighe. W związku z tym wybrałem trochę inną opcję - pojechałem na wschód z Cencenighe na Passo San Pellegrino. W tym samym miejscu bardzo często trenuje Liquigas, a ostatnio Sylwester Szmyd sypiał tam przygotowując się na tegoroczny TdF. Pod górę jest już od samego początku, gdzie trzeba pokonać kilometrowej długości tunel, pełen rozpędzonych samochodów - niekomfortowo.
Prawdziwy podjazd zaczyna się jednak dopiero za Falcade, w miejscowości Falcade Alto gdzie zrobiłem chwilę przerwy.Falcade Alto
© bradi
Kiedy wpinałem się z powrotem w pedały, wyprzedziło mnie dwóch kolarzy. Dla mnie nowość, bo do tej pory nikt mnie tu pod górę nie wyprzedził i chciałem utrzymać taki stan rzeczy. Ruszyłem więc żywo pod górę, nie mając pojęcia jak długi ani jak stromy jest podjazd, i wkrótce stanąłem na granicy zgonu. Znak drogowy z informacją o zbliżającym się 18% nachyleniu, kiedy nie myślisz o niczym poza tym jak pokonać najbliższe 5 metrów drogi - bezcenne. Z roweru zsiadłem dopiero przy Rifugio Fior di Roccia, gdy droga się wypłaszczyła. Tamtych dwóch oczywiście nie dogoniłem. Kawałek wypłaszczenia na Passo San Pellegrino
© bradiKolejka linowa na Passo San Pellegrino
© bradiWkraczamy w prowincję Alto Adige - Sudtirol
© bradiNa zjeździe z San Pellegrino
© bradi
Passo San Pellegrino nie zaliczyłbym do szczególnie ładnych - podjazd to cały czas droga przez las, a na szczycie nie ma nic poza paroma hotelami i widokami przeciętnymi w porównaniu z innymi przełęczami Dolomitów. Ale, na Boga, nieźle trzeba się namęczyć żeby je zobaczyć.
Z przełęczy zjechałem do Moeny, a właściwie obok Moeny, bo ominąłem ją od południa obwodnicą z której od razu odbija droga na Predazzo. Droga cały czas lekko opada, i można się wyluzować po podjeździe. W pewnym momencie wzdłuż (całkiem ruchliwej) szosy zaczyna się droga dla rowerów, biegnąca wzdłuż strumienia, z gładziutkim asfaltem - super! Można nią przejechać całe 13 km do Predazzo.Ścieżka rowerowa z Moeny do Predazzo
© bradiSkocznie w Predazzo
© bradi
Z Predazzo odbijam na wschód, na Passo Rolle. Nie będę jechał tą drogą do końca, tylko w Paneveggio odbiję w lewo, na Passo Valles. Droga prowadzi przez Parco Naturale Paneveggio, i rzeczywiście otoczenie różni się od tego z innych podjazdów. Droga otoczona jest przyjemnie pachnącym iglastym lasem, a wzdłuż niej płynie zimny górski strumień.Barwa asfaltu na tym zdjęciu jest wyjątkowo czysta i szlachetna
© bradiPrzerwa na lodowatą wodę ze strumyka
© bradiDroga prowadzi nad całkiem ładnym jeziorkiem
© bradi
Podjazd na Passo Valles to był moment kryzysowy. Na drodze nie było żadnego oznakowania ile jeszcze brakuje do końca, żar lał się z nieba, a droga prowadziła monotonnie pod górę przez las, bez zakrętów. Zastanawiałem się czy to ja jestem taki słaby, czy te góry takie strome - po zobaczeniu profilu wiem że przynajmniej w części winne są góry. Końca podjazdu nie widać było aż do ostatnich metrów, bo schowany jest za zakrętem. Ale nie zsiadłem z roweru i podjechałem całość na jeden raz. Na górze satysfakcja była niesamowita.Park Naturalny Paneveggio
© bradiPasso Valles - widoczek
© bradiOstatni zakręt
© bradiZjazd z Passo Valles
© bradi
Po zjeździe do Cencenighe czeka mnie jeszcze łagodny, ale mimo wszystko podjazd do Alleghe. Po dojechaniu do domu po raz pierwszy po tych pięciu dniach poczułem że następnego dnia nie chce mi się wsiadać na rower ;). Na szczęście Mateuszowi się chciało, i dobrze, bo pojechaliśmy w fantastyczne miejsce.