Monte Grappa
-
DST
80.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pojechaliśmy autem na południe z dwóch powodów - po pierwsze, zaczynały nam się kończyć trasy koło Alleghe (przynajmniej takie żeby jeździć po nieznanych drogach), po drugoe - w nocy padało i baliśmy się o pogodę. W okolicach Dolomitów fajne jest to, że gdzie się nie ruszyć zawsze blisko jest w jakieś piękne miejsce, znane z Giro. A oglądając zeszłoroczny wyścig szczególnie zapadł mi w pamięć etap 15, wygrany przez Nibali'ego po ataku na zjeździe z Monte Grappa.
Przywieźliśmy rowery do miasta Feltre, całkiem sporego w porównaniu z dotychczas odwiedzanymi, bo liczącego 20 tysięcy mieszkańców. Położone w południowej części prowincji, ma też zdecydowanie inny charakter, bardziej 'południowy'. Góry otaczające Feltre to już nie te majestatyczne Dolomity, tylko tak zwane Prealpy Weneckie, niższe i o łagodniejszych zboczach. Miasto ma też niezbyt alpejską zabudowę, jego pochodząca jeszcze z czasów rzymskich starówka przywodzi raczej na myśl miasta Emilii i Toskanii. Feltre
© bradi
Monte Grappa jest wielkim masywem na pograniczu pasma gór i nizin weneckich. Jej wysokość to "zaledwie" 1775 metrów, jednak wznosi się ona nad leżącą u jej podnóża wioską Bassano del Grappa na ponad półtora kilometra! Patrząc z otaczających ją nizin, Grappa wyraźnie dominuje nad całym regionem.
Na górę prowadzi aż 9 asfaltowych podjazdów, i jest ona obowiązkowym celem wśród okolicznych cyklistów, dla swoich licznych "piu": jest wysoka, piękna, trudna i owiana legendą. Raz do roku organizowany jest tu Monte Grappa Challenge, kiedy zdobywają górę kolejno każdym z podjazdów. Najdłuższa z dostępnych tras ma prawie 280 kilometrów długości i ponad 8 kilometrów w pionie.
My atakowaliśmy Grappę od mniej uczęszczanej, północnej strony, z 325 m.n.p.m. To jest 1400 metrów przewyższenia na 28 kilometrach. Początkowe kilometry to łagodna droga przez las:Pierwszy 'tornante'
© bradiJesteśmy już dość wysoko... a to dopiero początek podjazdu
© bradi
Przy drodze rośnie mnóstwo poziomek. Kiedy zajadałem się nimi czekając na Mateusza, zatrzymał się obok mnie zjeżdżający z góry samochód a z niego wysiadł starszy facet i zaczął coś mówić. Kiedy dowiedział się że nie mówię po włosku przeszedł na całkiem zgrabny angielski i poinformował mnie że za dwa kilometry rosną drzewa wiśniowe, po czym obdarował mnie gałązką wiśni ze swoich zapasów i odjechał. Były słodziutkie! Jak tu nie kochać tego kraju?
Po kilkunastu kilometrach podjazdu drzewa przerzedzają się, i widać jak wysoko jesteśmy nad doliną:Curva! (No co? Tak się nazywa...)
© bradiMonte Grappa
© bradiWidoczek
© bradiMonte Grappa
© bradi
Od restauracji Forcelletto zaczyna się końcowa część podjazdu, w której okrążamy szczyt od zachodu, by wspiąć się nań od południa. Krajobraz jest surowy: tylko skały i trawa. Wieje mocny wschodni wiatr, a szczyt spowity jest mgłą, tak że nie wiadomo ile jeszcze drogi zostało do przebycia. Gdzieniegdzie widać płytkie, nienaturalnie okrągłe sadzawki. To kratery po wybuchach granatów, wypełnione deszczową wodą.
Podczas pierwszej wojny światowej masyw Grappy był kluczowym punktem frontu austriacko-włoskiego, przebiegającego od 1917 roku wzdłuż rzeki Piave. Sforsowanie włoskich pozycji na zboczach tej góry otworzyłoby austro-węgierskim siłom drogę do weneckich równin, na tyły umocnień włoskich, być może i do zdobycia Italii. W latach 1917-1918 te nieziemsko piękne tereny bombardowane były setkami tysięcy pocisków artyleryjskich, a otaczające włoski fort na Cima Grappa szczyty wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk, w wyniszczających walkach na bliskie odległości. Zginęło tu prawie pięćdziesiąt tysięcy osób po obydwu stronach, po stronie włoskiej w większości niespełna dwudziestoletnich.
W latach trzydziestych reżim Mussoliniego wybudował na szczycie góry sanktuarium upamiętniające ofiary wielkiej wojny, w którym pochowano szczątki 25,000 żołnierzy. Strefa wokół szczytu do dziś jest chronionym miejscem pamięci, wjazd na rowerze jest zabroniony. Najwyższy punkt w jaki można dojechać to Rifugio Bassano, z którego betonowe schody prowadzą do sanktuarium. Cima Grappa we mgle
© bradiWidoki przesłania mgła... ale nie do końca
© bradiNapisy... czyżby z zeszłego roku?
© bradiOfiarom nazistów podczas II wojny światowej
© bradiWidać już Rifugio Bassano
© bradiTam nie wejdę
© bradiMgła się rozchodzi odsłaniając iglicę na szczycie
© bradi
Wjeżdżanie po tej cichej (zbliżał się wieczór) drodze w coraz gęstszą mgłę i obserwacja pojawiających się co chwila świadectw wydarzeń jakie się tu rozegrały wywiera piorunujące wrażenie.
Zjechaliśmy tą samą drogą którą przybyliśmy, trzydzieści kilometrów zjazdu krętą drogą zajęło nam prawie godzinę. W Feltre zjedliśmy ciepłą i chrupiącą pizzę którą popiłem lokalnym piwem. Było niesamowicie.Mateusz spogląda w dół
© bradiSłońce zachodzi nad Grappą
© bradi