29 lipiec
-
DST
33.20km
-
Czas
03:26
-
VAVG
9.67km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Mateuszem wyprawa na Turbacz. Zaplanowana przez w/wym, rozpoczęta w Koninkach, skąd prowadzi około 15-kilometrowy szlak rowerowy na w/wym górę. Bilans: jedna urwana linka przerzutki (Mateusza), jedna dziurawa dętka, jedna trzecia bidona świeżych borówek, kilka stłuczeń, jedna gumiasta zapiekanka w schronisku. A to za sprawą błotnistej, kamienistej, śliskiej drogi, która okazała się dużo trudniejsza niż zakładaliśmy i którą pokonywaliśmy w tempie piechura. Powrót do samochodu już po zmroku; wniosek: Gorce to nie przelewki.
27 lipiec
-
Czas
01:00
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Deszcz pokrzyżował plany wycieczki na rower, więc poszedłem na spinning (pierwszy w życiu), do klubu Flex na Piwnej 24. Wrażenia? Solidny, jednogodzinny wycisk. Świetne na zimowe albo deszczowe dni, ale w innych sytuacjach wolę chyba rower z kółkami :)
24 lipiec
-
DST
105.40km
-
Czas
05:54
-
VAVG
17.86km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Anią w okolicach Gdowa - najpierw 30km dojazdu, potem 50km wycieczki (Ania jechała bez trzymanki chyba z 500m) i z powrotem do Krakowa.
22 lipiec
-
DST
79.50km
-
Czas
02:59
-
VAVG
26.65km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poszedłem dziś za radą Ani i pojechałem bez rękawiczek (która spojrzawszy na moją opaleniznę zgrabnie zauważyła: "wyglądasz jakbyś miał jakąś chorobę skóry" :)). Idea niezła, tylko zdrętwiały mi obydwie dłonie także musiałem polegać na wzroku, żeby stwierdzić czy ciągnę za hamulce czy nie. Trzeba będzie poszukać jakiegoś innego rozwiązania dla tego "palącego" problemu.
Przez całą drogę starałem się używać dużej tarczy z przodu tak często jak to tylko możliwe (48 zębów). Na początku było ciężkawo, ale pod koniec nawet szybko się kręciło. Muszę to robić częściej.
Jechałem bez mapy i tam gdzie mnie nogi poniosą. Trasa: Tor Kajakowy - Piekary - Liszki - Kaszów - Czułówek - Mników - Chrosna - Morawica - Balice - Burów - Kochanów - Zabierzów - Pasternik - Tetmajera - Balicka - i przez Bronowice do domu. Przy okazji pobiłem swój rekord prędkości na lądzie: 76 km/h, na zjeździe do Kochanowa.
20 lipiec
-
DST
39.90km
-
Czas
01:31
-
VAVG
26.31km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na tor kajakowy i z powrotem, przez Przegorzały i Błonia.
17 lipiec
-
DST
57.50km
-
Czas
04:05
-
VAVG
14.08km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Mateuszem na Magurze Spiskiej. Magura spiska to takie pasmo górskie na wschód od Tatr, o którym Mateusz przeczytał swego czasu bodajże w BikeBoardzie i wymyślił, żeby tam pojechać. Trasę zaczęliśmy od znanej nam skądinąd przełęczy Zdziarskiej, gdzie zostawiliśmy samochód i skąd rozpościera się piękny widok na słowackie Tatry od wschodu. Wspięliśmy się stamtąd na grzbiet magurskiego pasma, którędy to przez dobre 20km prowadzi niebieski szlak, aż do Przełęczy Magurskiej. Trasa wydaje się mało uczęszczana: nieraz przedzieraliśmy się przez wysokie trawy i tarasujące drogę drzewa. Początkowo porośnięta jest przez las, jednak w miarę poruszania się na wschód stopniowo się przerzedza. W okolicach Bachledovej doliny złapała nas potężna ulewa, na szczęście znaleźliśmy schronienie w zamkniętej o tej porze roku stacji narciarskiej. W połowie szlaku zgubiliśmy drogę i zjechaliśmy pięknym, szybkim zjazdem w kierunku wioski Lendak - co prawda sporo trudu kosztowało nas wspięcie się z powrotem na grzbiet, jednak warto było: widoki i wrażenia z jazdy są tam przednie. Ostatnia część szlaku prowadzi przez grzbiety ogołocone z drzew, z których po obu stronach rozpościera się wielokilometrowa przestrzeń: z lewej na Polskę, z prawej na Słowację. W końcu dojechaliśmy do magurskiej przełęczy, skąd szybkim zjazdem trafiliśmy do cygańskiej wioski Vyborna - pomimo zmęczenia wykrzesałem tam z siebie imponujące tempo :) Potem dojechaliśmy już do drogi w Tatrzańskiej Kotlince, znanej nam z wyprawy dookoła Tatr, zjedliśmy tam obiad i wróciliśmy z powrotem na Zdziar; a to z powodu późnej pory i cały czas krążących nad Tatrami burz. Fotorelacja (wszystkie zdjęcia zrobione są przez Mateusza - a przynajmniej jego aparatem):
14 lipiec
-
DST
35.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
17.50km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Krótki wypad do lasku Wolskiego. Zrobiłem podjazd pod Zoo na czas, i wyszedł mi czas 6:45, co daje średnią prędkość 17.8 km/h i jest wynikiem lepszym o prawie minutę niż to co zrobiłem w kwietniu. Oczywiście jestem zadowolony, jednak na pewno nie jest to jeszcze ostatnie moje słowo jeśli chodzi o ten podjazd.
Początkową stromą część pojechałem spokojnie, żeby mieć potem siłę na przyspieszenie na wypłaszczeniu. Pierwszy stromy zakręt po parkingu pokonałem sprintem i to był chyba błąd, bo potrzebowałem potem czasu żeby ochłonąć. Na górze zakręciło mi się w głowie z wysiłku, ale w czasie jazdy nie było tak źle. To tyle jeśli chodzi o nudne rzeczy :P.
13 lipiec
-
DST
46.50km
-
Czas
02:54
-
VAVG
16.03km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Anią w Tyńcu i trochę po mieście.
10 lipiec
-
DST
95.80km
-
Czas
03:48
-
VAVG
25.21km/h
-
Sprzęt Trek 820
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do Nowego Wiśnicza i z powrotem. Długość trasy oraz profil zbliżone do tego co zrobiłem tydzień temu na Uklejnę, natomiast wynik dużo lepszy. Na początku bardzo mocno pojechałem i w połowie trasy obawiałem się że powtórzyłem błąd z tamtej wycieczki, ale po paru km spokojniejszej jazdy byłem w stanie wrócić do dobrego tempa. Pod koniec podjazdy były sporym cierpieniem, ale zacisnąłem zęby i nie zwolniłem.
Cieszy mnie to, bo widać że są postępy po tych trzech miesiącach regularnego jeżdżenia - a moim (odległym) celem jest rozwinąć kondycję i siłę na tyle, żeby bez wstydu móc wystartować w jakimś małym wyścigu szosowym lub kryterium. Może uda się w przyszłym roku?
Widać, że wycieczka w Tatry mi bardzo pomogła - wychodzi na to, że (eureka!) codzienne jeżdżenie dużej ilości kilometrów w tempie niemaksymalnym bardzo rozwija. Muszę wybrać się jeszcze na jakiś kilkudniowy wyjazd w najbliższych miesiącach.
Trasa prowadziła z Wieliczki drogą powiatową do Bilczyc, potem Liplas, Marszowiec, Jaroszówka, i tam się pogubiłem - zamiast jechać przez Sobolów prosto do Wiśnicza wykonałem serię dziwnych zakrętów i pobłądziłem przez Łapanów, Cichawkę, Królówkę i Muchówkę, co dodało mi parę nieplanowanych kilometrów. Droga powrotna już zgodnie z planem, z tym że do drogi nr 966 dojechałem dopiero w Trąbkach. Tu byłem: Zamek w Wiśniczu
© bradi