Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 1337.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 83.56 km |
Więcej statystyk |
Okolice Nowego Sącza
-
DST
115.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Mateuszem improwizowany wypad do Nowego Sącza - improwizowany dlatego że trasę ustaliliśmy dopiero po kupieniu mapy na stacji nieopodal Sącza. A przebiegała ona mniej więcej tak: Sącz-Piwniczna-Muszyna-Krynica, i na koniec mały objazd po mniejszych wioskach żeby nie jechać główną drogą.
O dziwo, ruch na drogach był praktycznie zerowy, przynajmniej na trasie od Sącza do Krynicy. Droga ta jest gładziutka, malownicza i bardzo płaska, co widać na zdjęciach. Po drodze mija się jedna za drugą "zdrojowe" miejscowości wypoczynkowe z ich charakterystyczną mieszanką przedwojennej architektury willowej z socrealistycznymi hotelami. Bardzo ładny odcinek drogi.
Po Krynicy jest krótki i niezbyt stromy podjazd do skrzyżowania z drogą nr 75, a potem świetny 10-kilometrowy zjazd aż do Florynki - gdyby tylko tak bardzo dzisiaj nie wiało!. Bardzo ładne są te tereny i chętnie tu w przyszłości wrócę.Pusta droga #1
© bradiPusta droga #2
© bradiMateusz na górce
© bradi
Wieczorny kopiec
-
DST
34.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
A dokładnie to Tor Kajakowy i Kopiec, z Mateuszem.
Góry świętokrzyskie
-
DST
153.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wstępie chciałbym podkreślić swoją ignorancję w sprawach geografii i historii województwa świętokrzyskiego, więc jeżeli przekręcę jakąś nazwę albo fakt to pretensje proszę kierować do profesora Ogórka, który uczył mnie geografii w gimnazjum ;).
Na jednym z wyjazdów z forum padła propozycja zorganizowania wspólnego wyjazdu gdzieś dalej, w tym wypadku w okolice rodzinnych stron Mateusza, który pochodzi z Ostrowca. On też zaplanował dla nas trasę, która wyglądała mniej więcej tak (w jednym miejscu droga była zamknięta i trzeba było pojechać objazdem):
Start o 6.30 na parkingu pod Biedronką, skąd w dwa samochody (ja jechałem w Miłoszowym Audi wraz z Antkiem i Makiem) dojechaliśmy do Ujazdu pod zamek Krzyżtopór. Stamtąd poszła od razu "rura" w kierunku Ostrowca - nie wiem czy jestem aż tyle słabszy od Antka i Mateusza, czy po prostu odczuwałem wczorajsze podjazdy. Od Ostrowca do św. Katarzyny jechaliśmy właściwie bez zatrzymania pod wiatr, co było dość męczące, a czekały nas górki. Przełęcz św. Katarzyny okazała się zaskakująco płaska jak dla mnie (mina lemona mówi wszystko) ;) :Lemon i Antek jak zwykle pierwsi na górze
© bradi
Stamtąd już mocno pagórkowatym terenem pojechaliśmy w kierunku Łysej Góry i Sanktuarium św. Krzyża. Antek z Lemonem na każdej górce robili bój o premię górską, potem czekali na pozostałych którzy wcześniej lub później do nich docierali. Sanktuarium okazało się bardzo ładnym miejscem, ale nie zostaliśmy tam długo bo droga była daleka, a czas uciekał.Sanktuarium na świętym krzyżu
© bradi
Od czasu zjechania z Łysej Góry, większe wyzwania się skończyły - wiatr już tak bardzo nie przeszkadzał a nawet pomagał, i tylko nieliczne hopki które pozostały rozrywały nam grupę. Na koniec krótki postój na pierogi przy drodze, a stamtąd już blisko było do samochodów.
Następnego dnia, kiedy piszę ten opis, nie czuję się jakoś szczególnie zmęczony. Jednak z całą pewnością wycieczka to to nie była. Postoje były krótkie, a tempo (jak dla mnie) mocne. Taki dystans o tej porze roku to dla mnie wysiłek, do samochodu (nie tylko ja) dotarłem mocno zmęczony. Dziękuję Mateuszowi za organizację, Robinowi za transport roweru i Miłoszowi za transport mnie ;) Do następnego.
Pozostałe zdjęcia są tutaj
ZOO
-
DST
54.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miały być trzy godzinki wytrzymałościowego kręcenia, ale nastąpiła mała zmiana planów. Okazało się że osoba która skomentowała mój wpis o wyścigu w Pychowicach to nikt inny jak Wojtek, z którym kontakt miałem już od bez mała 5 lat, za sprawą pewnego forum internetowego którym wspólnie administrujemy. W tej sytuacji (ponieważ mój "plan" na 2011 rok i tak odszedł już dawno w zapomnienie) dołączyłem dziś do niego na trening podjazdów pod ZOO.
O ile na początku nie czułem się na siłach i łapałem od razu zadyszkę, to po jakimś czasie problemy z oddychaniem zeszły na drugi plan, a ich miejsce zajęło przyjemne pieczenie w udach :). Myślę że dobrze mi zrobił taki siłowy trening. Dzięki dla Wojtka za motywację, samemu nie chciało by mi się brać za taki trudniejszy trening.
Grupowe Niepołomice i Ścianka Golkowicka
-
DST
97.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Najpierw do Miłosza oddać pożyczone pedały (dzięki!), potem szybko pod estakadę nad al. 29 Listopada spotkać się z ekipą: Mateuszem i Lemonem. Plan: dojechać do Puszczy Niepołomickiej przez Hutę. Szczęśliwym trafem po drodze spotkaliśmy Robina, który też wyjechał na niedzielną przejażdżkę i dołączył do nas. Do Niepołomic jechaliśmy pod wiatr, tym nie mniej mało było rozmawiania, a dużo szybkawej jazdy.
W Niepołomicach przerwa, podczas której omawialiśmy (no dobra, oni omawiali) szczegóły planowanego na środę wyjazdu w góry świętokrzyskie. Tam też wszyscy postanowili wracać do Krakowa, ja pojechałem z nimi do Grabi i odbiłem na południe ku Wieliczce, żeby dobić jeszcze parę kilometrów. Z Wieliczki w towarzystwie napotkanego szosowca we wdzianku Lampre zrobiłem podjazd na Sierczę, a po rozstaniu z nim udałem się w kierunku Golkowic, na ulubioną górkę Maksa. Kiedyś wyliczyliśmy, że średnie nachylenie dla niej to ok. 9%. Jednak średnia nie mówi wszystkiego o trudności tego podjazdu - składa się z trzech ponad 10%-owych ścianek i z dwóch wypłaszczeń.Widok który masz przed sobą dojeżdżając do szczytu podjazdu w Golkowicach
© bradi
Dzień był cieplutki, krótkie spodnie i koszulka wystarczały - widać też początki opalenizny 8).
XC w Pychowicach
-
DST
50.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skąd nagle start w zawodach XC? Otóż w zeszłym roku zapisałem się do uczelnianej sekcji kolarstwa w AZS - sekcji tylko z nazwy, bo nikt się nią nie zajmuje i o żadnych treningach czy opiece mowy nie ma (nazwę uczelni przemilczę :P). W środę dostałem telefon z AZS że w sobotę jest wyścig. Gilewicz pożyczył mi Gianta, wspaniały człowiek ten Gilewicz, bez niego nie miałbym na czym startować. Kupiłem bloki SPD i przykręciłem do swoich butów szosowych. Dzień wcześniej, w Piątek, z Miłoszem zrobiliśmy mały rekonesans trasy - na moim obecnym etapie przygotowań takie górki to trochę wyzwanie.
Na starcie okazało się że w tym roku jest o jedną górkę mniej niż w zeszłym, dzięki czemu trasa była w dużej mierze płaska, z wyjątkiem jednej niepodjeżdżalnej ścianki. Reprezentacja naszej uczelni liczyła 4 osoby - Marcin downhillowiec, Piotrek z sekcji z dwuboju siłowego, Jacek który coś tam jeździ MTB ale też bez przesady i Ja. Przed wyścigiem można było pooglądać karbonowe sprzęty i równie sztywne łydki niektórych uczestników, co mogło zniechęcić, ale od początku wiedzieliśmy że przyjechaliśmy tu dla frajdy (oraz dlatego że Uczelnia na gwałt potrzebuje punktów w lidze).
Pojechałem tak jak dzień wcześniej zaplanowałem - początek bardzo spokojnie, żeby się nie zajechać na starcie, a potem docisnąć na ostatnich okrążeniach, jeżeli starczy mi sił. Startowałem z trzeciego rzędu i już na początku znalazłem się w ogonie. Szybko jednak wyprzedziłem kilku zawodników którzy przecenili na starcie swoje siły. Za każdym razem kiedy trzeba się było wypiąć traciłem kilkanaście sekund na szukanie pedału do wpięcia - drugi dzień w życiu używałem górskich SPD.
Na ostatnim okrążeniu dotarłem do Miłosza, i jakiś czas jechaliśmy razem. Ponieważ na zeszłodniowym rekonesansie zauważyłem że Miłosz jest lepszy ode mnie na zjazdach, postanowiłem nie dać mu uciec i wyprzedziłem go na podjeździe. Przewagę nad nim utrzymałem do ostatniego płaskiego odcinka, ciągnącego się jakiś kilometr przed metą, gdzie mnie dojechał. Kiedy usłyszałem za sobą odgłos jego roweru, docisnąłem z całych sił, i tak doprowadziłem go do mety gdzie mnie wyprzedził w sprincie. Teraz wiem, że popełniłem parę błędów. Po pierwsze, niepotrzebnie cisnąłem na tym ostatnim kilometrze, wyczerpując siły podczas gdy Miłosz spokojnie sobie mnie markował. Po drugie, wrzuciłem zbyt wysokie przełożenie do sprintu. Po trzecie, zacząłem za wcześnie i opadłem z sił na 20 metrów przed metą. Co nie zmienia faktu że Miłosz był mocny, pewnie i tak przyjechałby przede mną :)
Wstępny wynik to około 20 na 35 startujących. Jestem całkiem zadowolony - z moją obecną kondycją dużo lepiej nie mogłem pojechać. Za poniższe zdjęcie serdecznie dziękuję Versusowi od Zielonych.Ja na trasie, (c) Versus
© bradi