N-ce
-
DST
75.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Samotne MTB do Puszczy Niepołomickiej.
Wyjechałem trochę później niż zakładałem (ech, ta pogoda), postanowiłem sprawdzić jak posuwa się budowa trasy rowerowej do Niepołomic. Przez zimę sporo zostało zrobione - można jechać ścieżką non stop od ronda mogilskiego do skrzyżowania Christo Botewa z Półłanki. Brakuje nawierzchni tylko w kilku miejscach, mam nadzieję że zdążą ją zrobić do lata.
Pogoda OK - ciepło, bez deszczu, jedynie odpryski z ulicy brudzą ubranie, ale to normalne. Nie było na co popatrzeć - szare niebo, smutne pola i niedziałające w niedzielę zakłady przemysłowe. Albo nie rozglądałem się dość uważnie.
Po drodze minąłem się z kilkoma rowerzystami, niewielu ich, ale widać że ktoś jeździ.
Dojechałem do hodowli żubrów, gdzie nastąpiła nawrotka i powrót tą samą trasą. Nie wziąłem picia, jedzenia, ani pieniędzy <facepalm>. Na drodze wzdłuż Wisły zaczęło mi brakować sił, a od granic krakowa jechałem już na autopilocie. Mówią, że nie ilość, a jakość treningu się liczy - jeżeli dalej będę się tak odżywiał, to będzie kruchutko.
Pierwszy wyjazd
-
DST
47.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Postanowiłem odejść od zwyczaju wpisywania daty w tytule wpisu. W zeszłym roku robiłem to, bo blog miał służyć głównie za dziennik, a nie jakąś publikację. Z czasem okazało się, że treść wpisów coraz bardziej odbiega od treningowej tematyki więc nie ma sensu dłużej utrzymywać pozorów.
Dziś z Mateuszem pojechaliśmy na spokojne MTB do Zabierzowa. Aura podobna do tej, którą pamiętam z zeszłorocznego debiutu - lekko plusowa temperatura, podstarzały śnieg leżący przy drodze, jasne, ale dające mało ciepła słoneczko. Wyjazd z miasta trochę męczący, ale nie jakiś mega-upierdliwy - na Balickiej był spory ruch. Na formę nie narzekam. Byłem w stanie bez wysiłku jechać na dużej tarczy w piętnastoletnim Krossie siostry - widocznie dzięki siłowni coś zostało z listopada.
W Lasku Zabierzowskim wszystkie dróżki pokryte są warstwą gładziutkiego, błyszczącego lodu, na którym wytarta tylna opona i przedni semislick ledwo łapały trakcję. Moje sportowe trampeczki nie łapały jej w ogóle, więc wyglądałem trochę jak Michael Rasmussen tańczący na lodzie. Na szczęście zjazd do Burowa był mokry, ale nieoblodzony.
Wracając odbiliśmy na Morawicę, potem na Kryspinów i wiadukcikiem nad autostradą pod cmentarz przy Orlej. Na Bulwarach mnóstwo ludzi, głównie na ścieżce rowerowej, gdyż tam było najmniej chlupiącej brei. Po całym mieście włóczyły się grupki wolontariuszy WOŚP - nie sposób się nie dorzucić. Rowerzystów sporo jak na tą porę roku. Dziękuję Mateuszowi za wyjazd i mam nadzieję, że uda mi się odbywać je regularnie.
Podsumowanie sezonu
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wraz z pogarszającymi się warunkami pogodowymi stwierdzam że raczej nie wsiądę już w tym roku na rower i czas zakończyć sezon.
Sporo zmieniło się od kiedy założyłem ten blog. Wtedy wiedziałem tylko, że chcę jeździć jak najczęściej i jako cel stawiałem sobie poprawę czasu w krakowskim maratonie MTB w stosunku do poprzedniego roku. Z tamtych założeń udało się zrealizować pierwsze - 6000 kilometrów i w miarę regularną jazdę uznaję za sukces i dobrą bazę do następnego sezonu.
Drugi cel to troszkę porażka - nie wystartowałem w tym roku w żadnych zawodach. Kiedy nadszedł czas maratonu byłem już mocno sfiksowany na punkcie szosy i najdrobniejszy pretekst (egzamin) wystarczył do opuszczenia zawodów.
W 2010 roku, głównie dzięki Mateuszowi udało się też pojechać na kilka naprawdę fajnych wycieczek w góry. Bardzo chciałbym kontynuować je też w przyszłym roku.
Zakupiłem też oczywiście szosówkę - to było nieuniknione od kiedy w zeszłym roku obejrzałem relację z TdF ;]. Zarówno dystanse jak i prędkości mocno mi podskoczyły w ostatniej części sezonu, poznałem też kilku fajnych ludzi. W przyszłym roku zamierzam kontynuować szosowanie, traktując to bardziej jako sport niż jako rekreację - co nie znaczy że nie mam frajdy z jeżdżenia :).
Cele na sezon 2011:
- solidnie przygotować się do sezonu
- wystartować w przynajmniej jednym maratonie szosowym
- wystartować na Majówce w Wieliczce
- jeździć szybciej ;]
- kupić wreszcie nowy rower MTB/do miasta
- trenować z pulsometrem
- nauczyć się CSS i zrobić własny szablon do bloga
- nauczyć się lepiej serwisować sprzęt
- zdobyć jakąś nową przełęcz
Jak widać cele są dość ogólnikowe. Postaram się sprecyzować je w późniejszym wpisie dotyczącym planu treningowego. Za najważniejsze uznaję cele nr 2 i 4. Żeby je osiągnąć, pozostałe są niejako niezbędne :).
Życzę wszystkim wesołych świąt, krótkiej zimy, przyjemnej, bezpiecznej i satysfakcjonującej jazdy :)
26 listopad
-
DST
50.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Samotne MTB na rowerze siostry. Sama jazda wydawała się dłuższa niż te 50km, pewnie za dużo jeździłem na szosie ;)
24 listopad
-
DST
60.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Adamem z forum, poranny wypad na zachód. Asfalt w okolicach Frywałdu jest beznadziejny, dlatego na przyszłość odradzam tamten fragment trasy, pomimo że widoki są piękne.
20 listopad
-
DST
116.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z Forum Szo... znaczy się, z Szosowym Krakowem. Wszystkich razem było 8 osób. Trasa, opracowana przez Roberta wiodła mniej więcej tak: Kraków - Słomniki - Proszowice - Kraków, cały czas bocznymi drogami. Na koniec z Maksem i Marcinem podjechaliśmy jeszcze pod Zoo, żeby troszkę km więcej nabić.Grupowo
© bradi
14 listopad
-
DST
108.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielna "ustawka" z forum szosowym. Ustawka w cudzysłowiu dlatego że do Cichego Kącika sporo nam brakuje. I z tego co wiem, nikt nie przyniósł bejsbola ani maczety :). Zjawiło się 7 osób: ja, Antek, Robert, Maku, Mateusz, Lemon i Miłosz. Robert wyprowadził nas przez jakieś kręte nowohuckie boczne uliczki na most do Niepołomic, skąd zrobiliśmy rundkę po Puszczy, a potem przez Grabie wróciliśmy do mostu w Mogile.
Tempo było zróżnicowane: raz spokojne, raz mocne. W Niepołomicach spotkaliśmy jadącego zygzakiem z naprzeciwka lokalnego rowerzystę, który nagle skręcił wpoprzek drogi i wyłożył się tuż przed Lemonem, na którego omal nie wpadłem ;). Na szczęście wszyscy wyszli z tego cało.
Na samym końcu wpadłem w dziurę na Powstańców - tę samą gdzie już kiedyś złapałem gumę! Musiałem się zatrzymać i zmieniać dętkę 3km od domu, ech, życie. Miłosz został ze mną i pożyczył mi pompkę, dzięki! Oby za tydzień była jeszcze pogoda na jeżdżenie.
13 listopad
-
DST
35.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spokojna jazda na MTB z Gilewiczem do Lasku i na Tor. Temperatura była wysoka, więc na ulice wyległo sporo rowerzystów, jak ślimaków po deszczu :D. Pogadaliśmy z Gilewiczem o tym i owym: o szosach, ostrych kołach i singlach, o ramach, cenach i kilogramach, o ścieżkach rowerowych i szlakach górskich, o wyborach i o ruchu drogowym. A na koniec omal nie zderzyłem się z tramwajem. Bardzo odprężający dzień.
12 listopad
-
DST
60.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wypad na południe z Maksem i Piotrkiem. Po porannym deszczu nie było już śladu (no dobra, trochę był, ale nie przeszkadzał w jeździe), widoczność dobra a z południowych wzgórków jest nieraz niezła panorama na Kraków/góry. Maks podniecony nowymi pedałami ciągle wyjeżdżał do przodu, a ja stękałem i narzekałem, czując kolana po wczorajszym dniu. Zastanawiam się czy nie odpuścić przez to jutrzejszego.
Kompania była miła i wyluzowana, pogoda też OK, więc nie żałuję że pojechałem.
11 listopad
-
DST
108.00km
-
Sprzęt Corratec
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mój pierwszy wyjazd z Czerwonymi. O 10 pod smokiem stawiła się oszałamiająca liczba 9 osób, dalej w Swoszowicach dołączył 10, Tomek. Trasa była mocno pagórkowata, i szybko okazało się że grupa dzieli się na 2-3 grupki na podjazdach. Ja trzymałem się z tyłu, oglądając się cały czas czy Karol, który też jechał pierwszy raz, nie znika z horyzontu. Oprócz tego jechałem koło Jacka i Pauliny. Za Czes... Czasławem (Czasławiem? Czasławią?) My odbiliśmy w lewo na przyjemny 2km podjazd, a ona pojechała dalej na wprost.
Na szczycie tego podjazdu, w Raciechowicach, krótka przerwa na sklep a potem dalej cichymi i gładkimi drogami na południe, w stronę Wierzbanowej. Trzeba przyznać że chłopaki znają te drogi i potrafią wybrać świetną trasę!Grupowe Święto Niepodległości
© bradi
Do Wierzbanowej prowadził długawy, i dość stromy na końcu podjazd. Zaczekałem przed nim z Jackiem na Karola, żeby nie pogubił drogi. Na zjeździe w kierunku Dobczyc zaczęło padać i wiać, niestety gdzieś w tamtych okolicach zgubiliśmy Karola, mam nadzieję że trafił cały i zdrów do domu. W Sierczy rozstałem się z mocno już przerzedzoną grupką i przez Wielicką wróciłem do domu.
Wyjazd który zapowiadany był jako spokojny, miejscami wcale taki nie był. Na podjazdach/zjazdach co rusz ktoś wyrywał do przodu, a niektórzy z Czerwonych mają niezły dynamit w nogach. Oczywiście w końcu wszyscy na wszystkich czekali, jednak zostając z tyłu i goniąc ciągle przód trochę się zmęczyłem. Co prawda nie nawiązałem jakichś szczególnych więzi towarzyskich, jednak Czerwoni są wyluzowani i miło się jechało. Chętnie wybiorę się z nimi jeszcze kiedyś.